Psi Patrol Wymyślone Postacie Opowiadania Wiki
Advertisement
UWAGA ZMIANY!
UWAGA! W artykule zachodzą zmiany! Informacje mogą stać się NON-CANON!


Rozdział 1

UWAGA! KIEDYŚ NASTĄPI REMONT! NA RAZIE JEST ONO NON-CANON !

Było to późne lato. Nadal było ciepło, jednak na szczęście już nie było upałów. Pieski miały wolną chwilę, zatem zajmowały się przeróżnymi zajęciami. Tak aby nie nudzić się. Eco postanowił pomóc posprzątać budę jego taty.


-Dzięki za pomoc Eco! - powiedział Rocky, merdając ogonem. Spojrzał dumnie na swojego syna.

- Nie ma sprawy tato! - odparł Eco, który uśmiechnął się szczerze. Potem puścił oko do taty.-Pójdę jeszcze tam zebrać rzeczy! - oznajmił blado brązowy piesek i wskazał głową stertę przerozmaitych rzeczy.

- Ok.-pokiwał głową Rocky, po czym zabrał się do dalszego czyszczenia jego zielonej budy. Z oddali poczynania pieska oglądała zadowolona Youki, piesek zamerdał ogonem na widok ukochanej. Niestety Lisiczka została wezwana przez jej siostrę Maile do pomocy, zatem odbiegła.

Eco szedł przez jezdnię wokół bazy, gdy nagle potknął się o jakiś przedmiot. Krawędzie miał ostre, zatem piesek uniósł łapę, by sprawdzić czy nie skaleczył opuszki. Na szczęście nie było nigdzie rany.

- AUĆ! Co to!?- zapytał Eco podnosząc łapę ze zdziwienia. -PRZYCISK!? - dodał jeszcze bardziej zdziwiony piesek. -TATO! CHODŹ NA CHWILĘ!! - zawołał Kundelek odwracając jego głowę do tyłu.

- JUŻ BIEGNĘ! - krzyknął Rocky biegnąc w stronę syna. Zatrzymał się tuż przy nim i popatrzył na niego.-O co chodzi?-zapytał szary Kundel o brązowych oczach.

- Co to jest?- zapytał Eco i nosem wskazał niewielki srebrny kwadrat. Na jego środku widniał ogromny czerwony guzik.

- Huh? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek to miał i chował...- powiedział zdziwiony Rocky. Po czym przyjrzał się uważnie niepewnym spojrzeniem.

- Hejka Eco! Hejka Rocky! - przywitała się Hope, która przybiegła. Na sobie miała swoją brązowo-zieloną kamizelkę, z butami na łapach w identycznych kolorach. Suczka zamerdała ogonem.

- O cześć Hope! - powiedziały dwa zadowolone pieski. Mimo to najgłośniej przywitał się Eco, który lekko opuścił głowę by ukryć rumieniec, który pojawił się na jego pysiu na widok suczki.

- Nad czym tak się zastanawiacie? - zapytała suczka o dwukolorowych oczach, jedno z nich było niebieskie, drugie zielone.

- Zobacz, może Ty znasz odpowiedź. - powiedział Eco, który prawą przednią łapą podsunął przedmiot. Na chwilkę jego spojrzenie z spojrzeniem Hope się skrzyżowały.

- Oki. Co to jest?-odpowiedziała zadowolona suczka, po czym zadała pytanie z lekkim uśmiechem na jej pyszczku.


-Nie wiemy właśnie. Pojawiło się na tej stercie dosłownie znikąd.-odpowiedział bardzo wysokiej suczce rasy Jack Russel Terrier. Ta pokiwała głową z zrozumieniem, które zabłysnęło też i w jej oczach.

- Hmm... Pierwszy raz się z czymś takim spotykam, ale wolałabym go nie naciskać. - odparła Hope, spoglądając z lekką nieufnością na dziwny przedmiot.

Rocky i Eco nie zaprotestowali, przeciwnie pokiwali głowami na znak zgody z suczką.

- He he złap mnie Laika! - zawołał Marshall, który biegł na trawniku otaczającym bazę. Dalmatyńczyk o błękitnych oczach przeskoczył kłodę. Raz na chwilę odwracał głowę do tyłu by sprawdzić, czy jego żona go goni.

- Wiesz co? Złapię Cię! - odparła suczka po czym przyspieszyła i dogoniła Marshalla. Wywróciła ukochanego, a łapki jej spoczęły na białej klatce piersiowej psa. Aidi polizała go po nosie.

- Berek! Teraz TY gonisz!-zachichotała zielonooka suczka, która wyciągnęła łapkę i pacnęła go po nosie. Szybko zeskoczyła z niego i rzuciła się do biegu.

- Spoko! - odpowiedział jej nakrapiany piesek zrywając się na równe łapy.

- Hej! Możemy się z wami bawić? - zapytała Hope, merdając ogonem. Jej oczy lśniły z ekscytacji.

- TAK! - odparł Marshall i pokiwał głową.

- Nie ma żadnego problemu! - odparła Nika, która dopiero teraz dobiegła do swojego brata.

- Kto jest berkiem? - zapytał Eco przekrzywiając jego głowę na bok.

- Marshall.- odparła Nika i posłała bratu łobuzerskie spojrzenie fioletowych oczu. Rocky jednak kierował się w stronę wejścia do bazy.

- Gdzie idziesz tato? - zapytał lekko zdziwiony, a nawet zawieszony Eco.

- Do bazy. Obiecałem Malcolmowi, że pomogę naprawić gitarę. Nie chcę aby czekał.-udzielił odpowiedzi szary piesek, z biało-zielonym kaszkietem na głowie oraz zielonej kamizelce.

Eco pokiwał głową. Mimo to piesek lekko westchnął. Chciał spędzić trochę czasu z ojcem, który zawsze był jego wzorem do naśladowania. Wiedział, że od czasu gdy Rocky wziął ze Skye rozwód, a związał się z Youki czuł się jakby żył w dwóch światach.


- To co bawimy się?? - zapytała Hope, merdając jej ogonem. Bawiącym się pieskom posłała łobuzerskie spojrzenie jej nietypowych oczu.

- Tak, pewnie! - odparł Eco, bardziej ożywiony. Zrzucił gwałtownym odchyleniem głowy w tył kaszkiet i zaczął biegać.

  • Zmiana sceny odznaka Hope

Na plaży w Zatoce Przygód, szły dwa psy. Jeden to Gerberian Shepsky, druga to była suczka rasy Syberian Husky. Szła z zamkniętymi powiekami, na których był ciemnoróżowy makijaż.

- Mogę otworzyć oczy? - zapytała z nutką podekscytowania w głosie Victoria.

- Jeszcze chwilę. - odparł spokojnie Gray.- I ... już!!-rzekł piesek, który zrobił na chwilkę między słowami pauzę.

- WOW! To-to jest piękne!! - odparła zachwycona Victoria.

Na plaży w lekkim świetle zachodzącego słońca stała budowla z piasku w kształcie serca. Była dość wysoka. U jej podnóży leżał kocyk w kratkę.

- Dzięki! Postanowiłem Ci zrobić niespodziankę i zbudować to serce z pomocą Rubble'a i Obiego.- odparł swojej żonie Gray.

- Aww! Jesteś słoodki! - powiedziała Victoria.

  • Zmiana sceny odznaka Gray'a

- Hi, hi! Złap mnie Eco!! - krzyknęła Hope chichocząc. Kundelek w jasnozielonej kamizelce biegł tuż za nią.

- Już prawie Cię mam! I... - zawołał piesek, który wyskoczył z lewą łapą w powietrzu by dotknąć ogona suczki. Wtem ozwał się czyiś głos:


-Hej!

Eco spadł na ziemię dając Hope możliwość ucieczki.

- VALKA?! WOAAH! - krzyknął Marshall, który zagapił się na suczkę rasy Pis Grenlandzki, piesek potknął się o swoje własne łapy.

- Marshall uważaj! - krzyknęła Hope.

Marshall jakoś zahamował i uniknął upadku na krótko skoszoną trawę.

- Choć raz mi się udało! - powiedział piesek i wyprężył dumnie białą pierś do przodu. Przymknął na chwilę oczy.

- Ha ha ha! - zaśmiały się pieski.

- O! Cześć Valka! - powiedział Rusty wychodząc z bazy. Ogon Labradora w kolorze futra piaskowym zamerdał.

- Hej Valka! - odparł Hutch, bardziej poważnym tonem głosu, jednak Rottweiler z licznymi bliznami lekko się uśmiechnął. Za nim wyszedł jego syn Solo. Pies z jednym uchem postawionym przywitał się serdecznie z suczką.

- No hej! - przywitali się chóralnie Dylan, Briana, Kaiden, Snowy, Barnim, Amber i Brooklyn.

- Cześć pieski!- odpowiedział męski głos, zza linii drzew wyłonił się niebieskooki Mastif Tybetański o obroży w kolorze ciemnoczerwonym.


-ARES! Cześć! - krzyknęła Delilah, która wybiegła z bazy. Biała suczka o fioletowej obroży podskoczyła bardzo radośnie.

- Auć moje ucho!! - powiedział Barnim, łapą pocierając lewe ucho. Mimo to w głosie pieska nie było złości, tylko lekkie rozbawienie.

-Wybacz!- odparła lekko zawstydzona suczka.

- DELIALH!! - krzyknął Ares i podskoczył. Pobiegli w swoją stronę.

- Jak dobrze Cię widzieć!- powiedziała tuląc się do przyjaciela Delilah. Między nimi widać było ogromny kontrast wzrostu. Masywną łapą pies objął suczkę i odpowiedział:

- Ciebie również.

  • Zmiana sceny odznaka Aresa

- O! Gray! Victoria! Wróciliście...- powiedział Kajtek, który ucieszył się wyraźnie na widok suczki rasy Husky. Piesek nawet zamerdał ogonem.

- Tak...- odparł Gray po czym dodał.- Było świetnie!-syknął lekko, dwa psy popatrzyły na siebie wrogo. Mimo to rozeszły się w swoje strony.


Pieski weszły do swoich bud, jeszcze chwilę leżały z otwartym wejściem i wietrzyły łapy.

- Marshall! Chodź! - zawołała Snowy, która wyjrzała ze swojej budy. Widziała jak Dalmatyńczyk siedzi jeszcze na trawniku.

- Już idę!-zawołał w odpowiedzi piesek, po czym truchtem ruszył do przodu. Piesek potem przyspieszył do biegu. Wtem wpadł na coś!-Auć! Co to?! Woah!!-krzyknął Dalmatyńczyk.

Mimo, że niebo zrobiło się granatowo-czarne i upstrzone było gwiazdami, wszystko rozjaśniło się przez oślepiający biały błysk. Zamiast być w budach wokoło bazy Psiego Patrolu, pieski stały na wysunięciu ziemi z piaskowca. Zza nimi był las mieszany, po lewej stronie parę kroków od "klifu" była kamienna jaskinia. W dole rozciągała się ziemia, niezamieszkała przez nikogo i nic. Widać było w niej liczne pęknięcia. A w oddali otaczały to wszystko skaliste góry o ostrych wierzchołkach.


- Gdzie my jesteśmy?? - zapytała się zdziwiona Amy, rozglądając się na boki.

- Nie wiem... - odparł niepewnie Clif zbliżając się do Amy. Oba psy rozglądały się.


- Gdzie jest baza?? - zapytał Rubble, który oprócz czarnej obroży miał na sobie zbroję. Wszystkie samczyki miały srebrne pancerze, a na nich zazwyczaj motyw z białym drzewem. Suczki zaś na głowach miały diademy, które opadały na dół. Przy przednich łapach chusty w rozmaitych kolorach oraz suknie.

- Oj Rubble baza zawsze była ta... m ! - powiedziała Astro, która potrząsnęła mocno głową wybudzając się. Niebieskooka suczka lekko rozchyliła szczękę w zdziwieniu.

- GDZIE MY JESTEŚMY?!! - krzyknęła Amber, która patrzyła niepewnie o terenie, który z pewnością nie wyglądał na przyjazny.

-Nie wiem...- wyszeptała Brooklyn, w oczach suczki była duża niepewność.

- Au... Moje łapy... - wyjęczała Briana i uniosła przednią do góry.

Oprócz lejącego się żaru z nieba, ziemia nie należała do chłodnych.

-Ale skwar...chcę wracać do Zatoki Przygód....-oznajmiła Shiraz, która zaczęła ziać.

-Zgadzam się z Tobą...i druga rzecz, co my mamy na sobie?-powiedziała Snowy kiwając głową. Gdy nastało pytanie spojrzała się na jej strój w kolorze lodu.

-Jakieś stroje, to mogę z pewnością orzec.-odpowiedziała fioletowo- białej suczce Briana.

-Ugh...świetnie...przebieranki...-wywróciła oczyma Amy i warknęła pod nosem.

- Słońce zaczyna zachodzić.-oznajmił reszcie Dylan, który jak na razie stał na prawie samym brzegu klifu i spoglądał w niebo. Pies potem odwrócił się i dodał dalej.-Nie wiemy co tu żyje i jak może być groźne. Musimy znaleźć dobre miejsce na obóz.

-Może ta jaskinia?- zasugerował Victor i wskazał nosem jaskinię.

- Świetnie! Jaskinia da dużo schronienia, ale nie wiemy co jest w środku.- rzekł Kaiden, którego jasnoniebieskie oczy błysnęły. Potem jednak zasnuły się mgłą zmartwienia.

-Mogę pójść i sprawdzić, czy jest bezpieczna. - oznajmił Ares występując do przodu.

Nagle z tłumu rozległo się lekkie piśniecie. A do przodu wyszła zmartwiona Delilah.

-Ares...to niebezpieczne...to nie jest Zatoka Przygód...nie wiemy w ogóle co to jest...-mówiła przygnębiona i zmartwiona suczka rasy Szpic Miniaturowy.

- Nie martw się Delilah, wszystko będzie ok. - pocieszył przyjaciółkę, Ares spokojnym tonem jego niskiego głosu.


- Jeśli chcesz pójdę z Tobą. - zaproponował Michael, występując do przodu. Mastiff Tybetański z aprobatą pokiwał jego głową.

-Idę i ja!-zgłosił się Hutch, który ustawił się przy Aresie i Michaleu.

-Idziecie beze mnie? Mowy nie ma!- odrzekła Kasumi, która jednym susem znalazła się przy trójce piesków.


- Pójdę z wami! - powiedział Volvo, który stanął przy jego matce, wzrostem trochę ją przewyższał.

- I ja! - dodała Valka. Żółte oczy suczki błysnęły.

- Ja też! - oznajmił po krótkiej chwili ciszy Gray, Gerberian Shepsky doszedł do piątki piesków. Teraz było ich sześcioro.

- GRAY NIE!!-krzyknęła z dużym zmartwieniem Victoria.

- Spokojnie kochanie wszystko będzie dobrze! - powiedział Gray po czym przytulił się do niej.-Kocham Cię Victoria!-dodał.

- Ja Ciebie też Gray! - odparła suczka rasy Syberian Husky o ciemno-turkusowych oczach.

- Volvo...-wyszeptała imię psa Brooklyn, na tyle przez zmartwienie było ją stać.

- Spokojnie Brook. Nic mi się nie stanie. Jesteś moją przyjaciółką i zaufaj mi. - przekonywał szaro-biały mix Wilka i Labradora Retrievera.

- Dobrze... -odpowiedziała smutna Brooklyn.

- Koniec tych romansów, bo będziemy stali tu wieczne! Idziemy! - zarządziła Valka, która poprowadziła pieski.

Ruszyli w stronę jaskini, już po chwili zniknęli w jej pochłaniających ciemnościach.


- Mam nadzieje, że nic tam jest... - szepnęła Shira, w zmartwieniu o jej matkę oraz brata.

- Ej! Shira! Nie ma tam nic złego bądź optymistką! - powiedział Obi, który stanął wesoło obok niej. Suczka o jasno-cyjanowych oczach fuknęła.

- ALE OBI! NIE ROZUMIEM TWOJEGO SPOKOJU! A CO JESLI ICH COŚ ZABIJE?! - krzyknęła Shira, którą poniosły nerwy.

- Nie zabije! Bo niby co? WYLUZUJ! - powiedział Obi, akcentując ostatnie słowo w swojej wypowiedzi. Shira wywróciła oczyma, ale już się nie odezwała.

  • Zmiana sceny odznaka Obiego

Przez korytarz, który cały czas ciągnął się w dół szły pieski. Jednym światłem było słabe światło wpadające przez otwór jaskini.

- Ale tu ciemno!-zauważyła Kasumi, która rozglądała się do góry i w boki.

- PSIA KOŚĆ!! STAĆ!- krzyknął Hutch, który warknął bez żadnego ostrzeżenia. Pies wpadł na Kasumi, idącą przed nim.

- AU! HUTCH?! - warknęła Kasumi, która tak wypowiedziała imię psa, że brzmiało w nim pytanie.

-Intruz...tuż za nami... - odparł Hutch, cały czas głucho warcząc. Zdziwione pieski, odwróciły się w stronę gdzie był otwór jaskini.


W ciemności ujrzeli parę świecących się oczu. Miały one kolor żółty.

- UGH... ludzie...TO TYLKO MOJE OCZY! - powiedziała zirytowana Valka, której podniesiony ton głos rozbił się echem po ścianach. Hutch zamrugał lekko oczyma i zamilknął.

Pieski usłyszały odgłos węszenia.

-Ej...cicho... Ktoś tu jest...- powiedział Volvo, który głowę miał odwróconą w kierunku gdzie było jeszcze bardziej ciemno.


- Zbliża się do nas...-zauważył Michael. Teraz każdy słyszał odgłos kroków idący pod górę. Psiaki zbliżyły się i przybrały pozycje bojowe.


- WRRR...- zawarczał Gray.

Obraz się ściemnia

  • Zmiana sceny odznaka Gray'a

Obraz się rozjaśnia

Przed wejściem do jaskini w świetle zachodzącego słońca siedziały pieski, niektóre krążyły w to i z powrotem. W powietrzu panowała napięta atmosfera. Ale nie z powodu jakiegoś konfliktu, tylko zmartwienia. Psy co poszły w głąb jaskini długo nie wracały.

- GDZIE ONI SĄ!? - powiedziała Victoria, która przystanęła gwałtownie w miejscu i lekko zarzuciła głowę do tyłu.

- Na pewno wrócą... - powiedziała uspokajająco Aurora, która popatrzyła się na Victorię z spokojem, ale i współczuciem. Do Syberian Husky podeszła Lavia, i gdy ta położyła się położyła łapkę na barkach najlepszej przyjaciółki.

-Pić mi się chce...- oznajmiła ziejąc Astro.

- To samo... - dodała Everest, kiwając głową. Lawendowo- fioletowa Husky leżała przytulona do Chase'a.

- I mnie się chce pić. - powiedziała Skye, która wraz z Marco leżała na plecach brzuszkiem do góry.

- PÓJDĘ PO WODĘ ! - powiedział Zuma, wstając na równe łapy. W oczach czekoladowego Labradora zalśniła iskra chęci do pomocy.

- Pójdę z Tobą . - powiedziała Skipper, stając obok swojego chłopaka. Piesek nie protestował. Zamerdał ogonem, po czym polizał suczkę rasy Borzoj między uszami.

-A zatem chodźmy!-oznajmił głośno i wyraźnie Zuma. Po czym pobiegł przed siebie w towarzystwie Skipper.

Z każdą minutą rosło zmartwienie u piesków. Niebo zaczęły przykrywać ciemnofioletowe chmury. A światła brakło. Sage usiadł obok Aurory. Marshall podszedł do krawędzi urwiska, jednak nagle pod nim oberwała się ziemia. Zamiast ostrego końca klifu pojawiło się zaokrąglone wyszczerbienie.

-WOAH!-krzyknął zdziwiony nakrapiany psiak, łapiąc się klifu.

- MARSHALL!!- krzyknęła przerażona Laika, zrywając się na równe łapy.

Pieski zaczerpnęły głośno powietrza. Jako pierwsza do pomocy rzuciła się Laika. Suczka podbiegła, wzięła kijek i podbiegła z nim do psa.

- Trzymaj się Marshall! - krzyknął Viggo, który pobiegł za Aidi, aby jej pomóc.

- Idę po Ciebie! - dodał Sage, który także pobiegł. Dwa psy asystowały zielonookiej suczce w pomarańczowej obroży.

-Idę z Wami!-zawołał Eco, który pobiegł za trójką piesków. Za pieskiem zawołała zmartwiona Hope:

- UWAŻAJ ECO!!

- VIGGO! SAGE! UWAŻAJCIE! - krzyknęła Aurora, widząc jak psy mocują się z patykiem. Suczka pisnęła, widząc jak ziemia powoli pod nimi pęka.

Obraz się ściemnia

  • Zmiana sceny odznaka Aurory

Obraz się rozjaśnia

Gray oraz inne pieski dalej warczały jeżąc sierść na karkach. Valka z pasa, przy jej niebieskiej sukni szczękami wyjęła szpadę.

- Zbliża się...- warknął oznajmiając Ares. Pies miał łapy w lekkim rozkroku.

Rzeczywiście powoli zaczynało słychać odgłos łap coraz wyraźniej.

- I jak mamy tu rozbić obóz...- szepnął sam do siebie Ares.

Mimo bardzo słabego światła na tle mroku widać było zarys psiej sylwetki. Nie była ona masywna, można powiedzieć, że niewysoka i drobna. Mimo tego psy skoczyły przed siebie. Valka łapą przytrzymywała kogoś.

- Proszę puśćcie mnie! - powiedział drobny głos. Sądząc po jego barwie musiał należeć on do szczeniaka, ale płci męskiej. Pieski od razu cofnęły się zaskoczone do tyłu, a Valka zdjęła lewą przednią łapę z brzuszka pieska.

- Szczeniak??- zdziwiła się Kasumi unosząc lekko prawą brew do góry.

- Tak...Jestem szczenięciem, mam na imię Fuergo...- odparł nieznajomy szczeniak, który wyszedł jeszcze bardziej z mroku. W ciemnym świetle było widać, że ba białe futro a na nim jasnobrązowe łatki. Fuergo nosił żółtą obrożę na szyi, oraz miał niebieskie oczy. Miał on oklapnięte uszy.

-Możemy Ci zaufać?!-syknął Hutch, Valka odwróciła głowę w stronę psa i pokiwała zgodnie głową.

- Po prostu zaufajcie mi!-fuknął zirytowany brakiem ufności piesek. Jednak potem westchnął.-Wybaczcie...ciężko jest oczekiwać ufności od obcych...zwłaszcza w tych czasach jakie mamy...

Pieski rozluźniły się trochę. Mimo to Valka, zawołała po imieniu Aresa.

- Tak kapitanie?-zapytał czarno-podpalany pies o niebieskich oczach patrząc w gotowości na swoją kapitan.

- Zrób konwój dla więźnia!-zarządziła biało-czarna suczka o żółtych oczach. Pieski lekko zdziwiony rozszerzyły oczy. A Fuergo cofnął się do tyłu.

- Ale...ale, ja ... - zaczął mówić Fuergo, jednak Valka przerwała mu wypowiedź krótkim zarządzającym zdaniem:

- Idziemy!

- Rozbijamy tutaj obóz. Jest tu bezpiecznie, prawda Fuergo? Nikogo lub nic nie ma w jaskini?-pytał się malucha Gray. Fuergo pokiwał przecząco głową. Psy ruszyły pod górę ścieżki.

  • Zmiana sceny odznaka Gray'a

Pieski pomagały Laice wciągnąć Marshalla, którego tylne łapy zwisały ze zbocza.

- Jeszcze kawałek ii... -ciągnął Sage, jednak wypowiedź zielonookiego Owczarka Niemieckiego zaczęło przerywać głośne pęknięcie. Ziemia na której stali zaczęła pękać!

- VIGGO! SAGE! - krzyknęła przerażona Aurora, która stanęła w rozkroku. Półprzezroczyste chusty jakie miała przy przednich łapach w kolorze jasnoniebieskim lekko powiewały.

- ECO!! - krzyknęła Hope, zrywając się na równe łapy widząc, że jej najlepszy przyjaciel jest w zagrożeniu.

-Myśl Aurora! Myśl!-ponaglała siebie w myślach biało-ruda suczka o niebieskich oczach. Suczka wyciągnęła łapę, aby postawić krok.

Nagle spod łapy poczuła powiewy wiatru, a gdy kawał ziemi opadł z hukiem na podłoże Kundelka widziała jak Marshall i reszta unoszą się w powietrzu. Zdziwiona suczka otworzyła w lekkim rozchyleniu jej pyszczek, a tęczówki wraz z źrenicami zmniejszyły się.

-C-co?-wyjąkała zdziwiona suczka. Potem postawiła pieski w dużej odległości od urwiska. I westchnęła głośno z ulgą.

- Uff! Dzięki Aurora!-podziękował suczce Marshall i spojrzał na suczkę z wdzięcznością. Ta pokiwała głową.

- VIGGO! SAGE! JESTEŚCIE CALI A TAK SIĘ MARTWIŁAM!! - powiedziała Aurora biegnąc w stronę dwójki przyjaciół. Głową przytuliła się do głów każdego z nich.

- Ale to dzięki Tobie Ari żyjemy! - powiedział Viggo i popatrzył na suczkę z ogromną wdzięcznością, a nawet uczuciem.

- Dziwię się, że to mówię, ale w 100 % zgadzam się z Tobą!- odparł Sage, który wymienił się spojrzeniami z Kundlem w zielonej obroży. Sage i Aurora skrzyżowali spojrzenia przez chwilę. Nagle moment przerwał krzyk Brooklyn:

- WRÓCILI!!

Spojrzenia wszystkich piesków spoczęły na wejściu do jaskini. Gdzie ku zaskoczeniu wszystkich najpierw wyszedł jakiś szczeniak. Ogon miał lekko podkulony. Zanim górowała Valka.

- Ruszaj się!-syknęła suczka, lekko popychając go pyszczkiem do przodu.

Nagle Petter stanął na pozostałościach urwiska i wpatrywał się w coś. Obok psa stanęła Ashira.

- Chyba coś widzę, - powiedziała Ashira wytężając wzrok. Do dwójki piesków podszedł Eryk, który dzięki okularom widział lepiej.

-To wybrzuszenie w ziemi. Nic groźnego na szczęście.-skomentował Eryk. Lwica i Kuvasz odetchnęli z ulgą. Potem samica Lwa podeszła do Bites'a i usiedli razem.

Nika zaczęła rozpalać ognisko.

  • Zmiana sceny odznaka Eryka

Kajtek obserwował jak Gray i Victoria tulą się przy ognisku. Biały pies o ciemnofioletowych zakończeniach uszu, długich "skarpetach" na tylnych łapach i koniuszku ogona warknął.

Początek muzyki: Strength of a Thousand Man- By Two Steps From Hell

Pieski usłyszały w oddali głos silników, pracowały one lekko.

- O NIE ŁOWCA!! - krzyknął Fuergo, zrywając się na równe łapy. W oczach młodego psa malowało się przerażenie.

- Kto to łowca? - zapytał z ciekawością w głosie Kajtek. Szczeniak otworzył pyszczek aby udzielić odpowiedzi:

-Prędko! Do jaskini! Tam wyjaśnię!

Pieski szybko zagasiły piaskiem ognisko i pobiegły grupą do jaskini. Przeciskali się w pośpiechu przez niezbyt szeroki korytarz. Gdy doszli widzieli, że w ścianie, jest dość duża szpara. Mogli przez nią widzieć co się dzieje na zewnątrz. Na granatowo-czarnym tle nocnego nieba widać było maszynę. Kształtem podobną do Patrolotu. Cała była hebanowa, po bokach miała skrzydła, kończące się zaokrągleniem. W nich były wirniki. Z tyłu zaś na ogonie silnik. Biała lampa zwisała u dołu, jej światło kolorystycznie było identyczne do przednich świateł maszyny.

- C-c-co to jest? - zapytała Aurora z lekkim zająknięciem. Przerażona suczka cofnęła się do tyłu. Zobaczyli jak klapa w dolnej części maszyny otwiera się i wypada coś z niej. Po chwili wszystko rozbłysło oślepiającym światłem. A po chwili w powietrzu unosił się grzyb atomowy. Pieski wzięły głośno powietrza.

-To koniec...-jęknął Solo, i przytulił się do Rossity. Tak samo jak Lavia do Carlie'go. Do środka jaskini w ostatniej chwili wpadli Zuma z Skipper.

Kasumi w przerażeniu cofnęła się do tyłu i uniosła lewą przednią łapę. Nagle wokół jaskini i od środka powstała kopuła o niebieskawym zabarwieniu. Była prawie przezroczysta. Pieski zobaczyły bardzo dziwny widok, coś uderzyło w ścianę. Z każdej strony wywołując małą falę, tak jakby coś uderzyło w wodę.

-To musi być fala radioaktywna...ale jak? Przecież takie promieniowanie przenika wszystko...-dziwił się Chase i przekrzywił swoją głowę na lewy bok.

Gdy to wszystko się działo Hutch stanął w miejscu. Oczy miał rozszerzony. Zamknął je szybko, pysk skrzywił w ogromnym grymasie bólu. Zaczął się ocierać prawym bokiem o ścianę jaskini. Po chwili Rottweiler o zgniło-zielonej obroży upadł na podłogę.

- HUTCH! - krzyknęła Rosa która jako pierwsza zauważyła dziwny stan u pieska.

Wizja Hutch'a w tym czasie na chwilę pociemniała. Potem wszystko rozjaśniło się. Obraz widział za lekką mgłą. Pies widział jak na różne miasta spadają niszczące bomby nuklearne. Niszcząc i zabijając wszystko. Potem w wizji pieska ukazały się bardzo szybko przewijające kartki z ściennego kalendarza.Był on na tle ciemnożółtej ściany. Tak szybko kartki fruwały, że pies nie nadążał liczyć. Dni, tygodnie, miesiąca a nawet lata zmieniały się jak w kalejdoskopie! Wszystko zatrzymało się na roku 2322. Hutch odzyskał przytomność.

- JEST WOJNA! - krzyknął, przed czym zaczerpnął głośno powietrza. Solo odetchnął z ulgą, że jego ojcu nic nie jest.

-Uf...nic Ci nie jest tato. Ale o czym gadasz?-mówił pies o zielonej obroży na szyi.

-Co?-zapytała zdziwiona Viki, suczka zamrugała na chwilę oczyma.

- Fuergo! Który jest rok?- zapytał szczeniaka Hutch, młody przytłoczony zdarzeniami odpowiedział bardzo krótko:

- 2322.

- MIAŁEM WIZJE! DOTYCZĄCĄ POCZĄTKU TEJ WOJNY W NIEJ UKAZAŁ MI SIĘ TEN ROK!! - krzyknął Rottweiler wstając na równe łapy. Pieski popatrzyły na psa trochę niedowierzającym, trochę zaskoczonym wzrokiem.

- Jesteś pewien? - zapytał Michael unosząc brew do góry.

- TAK!-odpowiedział zdeterminowany Hutch.

Teraz pieski spojrzały w stronę przybyłych Zumy oraz Skipper. Obydwoje ciężko dyszeli, co świadczyło, że musieli bardzo szybko biec.

-Jest woda? - zapytała Skye podchodząc bliżej nich. Zuma pokiwał prawie niezauważalnie głową, tak był wycieńczony.

- Zuma ją wciągnął do łapy, ale staw z którego braliśmy jest teraz skażony. - powiedziała Skipper zniżając głos do szeptu. Potem Labrador utworzył dużą kałużę w zagłębieniu i pieski napiły się z niej.

- Chodźmy spać! - powiedziała Sunset, każdy zgodził się z niebieskooką suczką o czarnej obroży.

- A co z polem ochronnym Kasumi? - zapytała Briana niepewnym tonem głosu.

- Spróbuje, żeby się utrzymywało przez ten czas...Wymyślę coś! - powiedziała pokrzepiająco Kasumi. Kundelka o ciemnobrązowym futrze skinęła głową. Położyła się obok Malcolma.

Pieski poszły spać. Kasumi myślała cały czas o polu ochronnym, nawet gdy spała utrzymywało się wokół jaskini.

  • Zmiana sceny odznaka Sunset

Nastał świt, Samira obudziła się jako pierwsza. Można powiedzieć, że z pierwszym promykiem słońca.

- Psst! Snowy! Wstawaj! - szepnęła Samira trącając białą łapką futro Gerberian Shepsky. Nie otwierając oczu druga suczka odezwała się:

-Mmm...Która godzina?

-Nie wiem, wiem tylko tyle, że jest świt.- odparła Samira. Snowy otworzyła oczy, ziewnęła potężnie, przeciągnęła się i wstała.

Kasumi ziewnęła i przeciągnęła się. Po suczce wstali wszyscy. Labrador o niebieskich oczach oznajmiła, aby każdy wstał i poszli. Mimo to Sofia, zauważyła pewną mądrą rzecz.

-Jak się wydostaniemy? Przecież musimy przejść kilometry żeby przejść przez strefę skażenia!-powiedziała Akita Inu.

- Hmmph... - zamyśliła się Skipper, skupiła wzrok na najbliższej ścianie i spróbowała do niej podbiec najszybciej jak się da. Jakie było jej zdziwienie, gdy zobaczyła, że dostała się pod nią w mniej niż ułamek sekundy.-Zbliżcie się do mnie!

Pieski zgromadziły się najciaśniej jak się dało wokół białej Borzoj w ciemnożółte łaty. Miała ona zielone oczy. Potem wybiegła wraz z resztą w mrugnięcie oka. Nawet mniej.

- WOW! SKIPPER! - powiedział dumny Zuma.

- Na szczęście minęliśmy strefę skażenia!-stwierdził Eco widząc, jak las w miejscu gdzie są stoi cały.

- To co zrobiłaś było super Skipper!!-pochwalił suczkę Vitto, w zgodzie z rudym psem pieski zawyły. Minimus i Kajtek szeptali między sobą. Obydwoje zachichotali.

-Szkoda, że pewien bogaty pies tam nie został.-zadrwił Minimus, a Kajtek zaśmiał się głośno jakby na potwierdzenie słów jego najlepszego przyjaciela. Maximus warknął w stronę swojego młodszego brata. Kajtek wystawił język Gray'owi/

Rozzłoszczony Gray skoczył do Kajtka! Wywrócił drugiego psa, który opadł na ziemię. Z zawrotną prędkością wyciągnął miecz. Kajtek wyciągnął się spod psa i skoczyła na niego. Jednak z największą łatwością Gerberian Shepsky zepchnął z siebie Kundla. Gray warczał. W końcu Kajtek wydukał z siebie przeprosiny.

-P-p-przepraszam...

Gray zszedł z psa i także przeprosił za swój atak. Potem oba psy odeszły jak najdalej od siebie. Uwagę Marshalla przykuł biały guzik.

- A to co? - zapytał się sam siebie Marshall.-Guzik. Może wrócimy do Zatoki Przygód...przecież chyba tak tutaj się dostaliśmy...TAK!-dopowiedział.-Pieski znalazłem guzik. Znaleźliśmy się tutaj po nacisnąłem przez przypadek ten czerwony, może jak nacisnę ten będziemy w Zatoce Przygód.

Pomysł psa przywitało wycie piesków. Marshall łapą nacisnął guzik. Rozległ się jasny błysk. Przeteleportowali się do jakiejś sali. Miała ona podłogę w kolorze średnio-niebieskim. Była ona bardzo wysoka. Miała białe ściany. Po bokach widniały prostokątne i długie szyby. Zza nimi rozciągał się kanion pustynny. Od strony północnej znajdowały się metalowe drzwi. Sala miała kształt koła. Przy drzwiach tyłem do piesków siedział Cocker Spaniel, dość wysoki przedstawiciel rasy. Na sobie miał koszulę moro. Futro było biało- rude. Nagle odwrócił głowę, była to suczka o zielonkawo-niebieskich oczach.

- Nareszcie jesteście! Czekałam na Was.- powiedziała poważnie suczka.

Rozdział 2

Pieski zdziwione cofnęły się do tyłu. Nieznajoma wyszła do przodu. Amber rzuciła jej nieufne spojrzenie i zadała pytanie:

- Kim jesteś?!

Nieznajoma suczka stanęła i z powagą na pyszczku przedstawiła się.

- Ja? Ja nazywam się Tetradi. Jestem tutaj żołnierzem. -mówiła Spanielka o rudych uszach. Miała lekki akcent, ale i głos dość niski. Potem jej wzrok spoczął na Fuergo. Lekko fuknęła. Ale zawołała.-Fuergo!?

-H-hej Tetradi...-szepnął piesek opuszczając głowę na bok. Suczka zmierzyła go spojrzeniem jej przenikliwych oczu.

-Gdzie się podziałeś?! Każdy szukał Ciebie...-warknęła suczka. Szczeniak posłał głupkowaty uśmiech.-Ugh...szczeniaki...

-Ja byłem w jaskini...znalazłem ich.-odpowiedział suczce szczeniak. Jej oczy lekko błysnęły. Westchnęła ciężko, po czym dopowiedziała:

-Dobra, masz szczęście młody...tak czy owak Twoja matka się ucieszy na twój widok. Oczy Fuergo błysnęły radośnie, po czym swoim szczenięcym głosem zapytał szczęśliwy:

- Mama jest tu?

- Tak jest na wiza wi tego pomieszczenia. - powiedziała Tetradi wskazując łapę metalowe drzwi znajdujące się tuż za nią.

Fuergo pobiegł do drzwi, w tym momencie gdy był tuż przed nimi otworzyły się a z nich wyszła piękna szaro-biała Border Collie o niebieskich oczach. Obydwoje przytulili się do siebie. Drzwi zamknęły się za dorosłą suczką.

- A więc, ktoś tu wyjaśni nam o co tutaj chodzi? - zapytała zniecierpliwiona Amber i uniosła zniecierpliwiona brew do góry.

- A zatem Tetradi kim jesteś i po czyjej stoisz stronie? - zapytała suczkę Skipper. Cocker Spaniel odwróciła jej głowę i udzieliła odpowiedzi:

- Ja? Jestem tylko zwykłym żołnierzem w tej wojnie. I nie jestem po stronie Arei.

- Area??- zapytała Kasumi przekrzywiając swoją głowę na lewy bok. Tetradi westchnęła ciężko widząc zdziwione miny piesków.

- Tak to państwo utworzone ze szczątków państw, które odmówiły paktu pokojowego po Wojnie jaka miała miejsce zanim się urodziłam.-tłumaczyła pieskom Tetradi. Potem jej wzrok zasnuł się za mgłą smutku.-To oni zaczęli wojnę zwaną trzecią światową…-powiedziała cicho Tetradi.-Jak na razie trwa już dobre dwa lata. Końca nie widać.

Pieski wymieniły ze sobą spojrzenia pełne współczucia. Mogli sobie tylko wyobrażać koszmar wojny jaka dzieje się w tym oto wymiarze. Z szeregów wyszedł Hutch i spojrzał trochę wrogo na suczkę.

-Zatem...Tetradi? Czego nosisz teraz tą koszulę? W tym pomieszczeniu jest dość ciepło. Z tego co mówisz jesteś żołnierzem, ale chyba nie wymiękasz przy lekko chłodniejszych temperaturach?-mówił Rottweiler, unosząc raz po raz brwi do góry. Na koniec zakończył wypowiedź drwiną w głosie.

Tetradi spojrzała się na psa morderczym spojrzeniem, które nagle zajaśniało ogniem wściekłości. Suczka odsłoniła lekko zęby. Doskonale wychwyciło drwinę w głosie psa. Spod łap wypadło coś niewielkiego, ale szybko zanikło. Suczka gdy to wychwyciło cofnęła się i usiadła. Wzrokiem nadal piorunowała Hutcha.

- Hutch!-syknął psu do ucha lekko poddenerwowany Rusty.

- Skoro kolega tak uważa, to może jak mu coś pokaże to przymknie pysk!-warknęła wrogo suczka. Pieski popatrzyła z dużą konsternacją na suczkę. Niektóre unosiły brwi do góry.

Tetradi podeszła bliżej piesków. Poruszała się szybko i cicho. Następnie stanęła prawym bokiem do nich. Gwałtownym ruchem szczęk odsłoniła koszulę z jej boku. Oczom piesków ukazał się fragment ciała suczki, który nie był porośnięty futrem. Był całkowicie spalony! Był on dość spory. Psi Patrol syknął ze współczuciem.


- I? Nadal sądzisz, że mi zimno?! Nie każdy musi nosić blizny gdzie są widoczne, zwłaszcza przy ich rozmiarze i przeszłości!-warknęła suczka, Hutch mimo wrogiego spojrzenia opuścił ze wstydem głowę w dół. Suczka kontynuowała donośnym głosem.- Właśnie to AREA mi to zrobiła! Podczas wybuchu jednej z bomb spalił mi się ten kawałek futra...tego dnia oprócz głupiego futra straciłam kogoś jeszcze...-dopowiedziała końcówkę smutno ale z wściekłością Tetradi po czym to zakryła. Suczka gdy wspomniała o feralnym dniu w oczach miała gniew i żal.

Oczy piesków błysnęły z współczuciem oraz zainteresowaniem. Byli ciekawi przeszłości tej suczki. Amber rozchyliła lekko pyszczek aby coś powiedzieć, jednak Tetradi ubiegła ją:

- Ubiegając Twoje pytanie, jesteście Strażnikami Ziemi. Jakiś czas temu powstało o Was proroctwo, że przybędziecie tu i uratujecie nasz wymiar. Jesteście obdarzeni mocami. I cóż chyba mama miała rację. A i ta szaro-biała Border Collie to Sherda.

Na dźwięk swojego imienia szaro-biała suczka zamerdała przyjaźnie swoim puchowym ogonem w geście przywitania się.

-Wooow! Czyli każdy ma super-moce?-zapytał zachwycony Heks, a jego brązowe oczy błysnęły z radości. Ogon merdał we wszystkie strony. Tetradi skinęła głową.

- To by się zgadzało! - powiedziała nagle Roxy. Psiaki spojrzały na brązową Border Collie w ciemnoróżowej obroży.

- Czyli? - zapytała Tetradi unosząc jej prawą brew do góry, głowę przechyliła na bok.

- W jaskini Kasumi ochroniła nas polem siłowym przed falą radioaktywną. Hutch miał wizje przeszłości, a Skipper szybko biega! Dosłownie z prędkością światła. Aurora wciągnęła Marshalla, Laikę, Sage'a i Viggo łapą bez dotykania na ziemię. W jaskini Zuma powiedział, że przyniósł nam wodę poprzez wessanie jej łapą a potem wypuścił. No i gdy Kajtek sprowokował Gray'a ten z siłą lwa powalił go na ziemię. - powiedziała Roxy, pieski kiwały głowami na potwierdzenie słów suczki. Gdy mówiła ogonem wskazywała psy, o których mówiła.

- Dobrze, czyli Wy już macie odkryte moce. Musimy odkryć moce innych! - oznajmiła Tetradi i popatrzyła z powagą na zebrane przed nią pieski, które stały w półkolu.-Przetransportujmy się do sali treningowej.-dopowiedziała.

-Sali? Ale gdzie ona tu jest?- zapytała zdziwiona Tomira. Suczka uniosła zdziwiona brew do góry.

Tetradi westchnęła ciężko i podeszła do jakiegoś urządzenia. Przypominało ono skaner, dotknęła łapą do jego niebiesko-szarej powierzchni. Wszystko ogarnął kolejny jasny błysk. Gdy ustał Psi Patrol znajdował się w sali kształtem przypominającą poprzednią. Podłoga była jasno-szara. Jedyną znaczną różnicą było to, że nie miała ona okien. W lewym rogu stał rząd uschniętych roślin, po środku mała fontanna.

- WOW! - szepnęła zachwycona Kasumi, jej ogon od razu zaczął merdać a niebieskie oczy rozszerzyły się w szczerym zachwycie. Teraz Tetradi odchrząknęła i ponownie przemówiła swoim donośnym głosem:

-Przedstawcie mi się. Chcę zwracać się do każdego z Was po imieniu.

Do przodu wystąpił Chase, który przedstawił się jako pierwszy.

  • Zmiana sceny odznaka Chase'a

Psi Patrol, znani też jako Strażnicy Ziemi przedstawili swoje imiona Tetradi. Pieski gotowe były na trening swoich mocy, miał on na celu je ujawnić. Tetradi wpatrywała się na wygląd psiaków, oraz ich symbole na odznakach. To pomogło jej przydzielać pieski do ich próbnych treningów.

- Hope! Podejdź tutaj! I napraw te zniszczone rośliny!-poprosiła suczkę Tetradi. Jack Russel Terrier w lekkich podskokach. Tak jak poprosiła oto Cocker Spaniel Hope przesunęła łapką po liściach i one natychmiast po dotyku ożywały. Nabierały kolory żywej zieleni i od razu z uschniętych stawały się żywsze.

- Dobrze masz moc odżywania i naprawiania roślin.-skomentowała Tetradi, Hope szczeknęła radośnie. Bardzo podobała się jej moc. Uniosła lewą przednią łapę do góry i z dużym zadowoleniem ją obserwowała.

-Jej!- ucieszyła się Tomira, zamerdała ona ogonem. Przyszła kolej na następnego pieska.

- Eco! Teraz Ty! Spróbuj wyczarować roślinkę.-rozkazała Kundelkowi suczka w koszuli w moro. Ten pokiwał głową podszedł do pustej doniczki w kolorze ceglanym dotknął ziemi. Chwilę potem wyskoczył mały kiełek, który rosną z każdą sekundą. Na sam koniec pojawiła się okazała paproć.

- Ale odjazd!-ucieszył się piesek, który zamerdał ogonem.

Tetradi zaczęła wołać jeszcze Sofię, która jak się okazało miała moc chronienia roślin. Rocky zaś miał moc naprawiania. Potem suczka zawołała kolejne pieski.

- Dobrze Shira, Savannah, Brooklyn, Majlo! Jesteście ratownikami wodnymi w Waszym świecie, co znaczy, że najprawdopodobniej macie moce związane z wodą. Pokażcie co umiecie. Oraz Ardo Ty także możesz mieć moc wody. Sądząc po Twoim znaczku.-mówiła donośnie Tetradi, wymienione pieski popatrzyły się bardzo zadowolone na siebie.

Z łapy Shira wyczarowała wodę, która pięła się do przodu, czasem zakręcała. Poruszała się ona bardzo powoli. Mimo to młoda suczka była oczarowana swoją zdolnością. Przyszła kolej na moc Savannah. Suczka na początku była niepewna co ma dokładnie zrobić. Potem tupnęła prawą przednią łapą w ziemię. Z sufitu do podłogi powstała ściana wody. Zachowaniem przypominała wodospad, ale była ona znacznie szersza. Suczka zawyła z radości. Brooklyn stanęła blisko fontanny, potem bez ostrzeżenia stała się niewidzialna. Mimo to jej sylwetka przybrała kształt zbitej wody, jakby w naczynie. Majlo mógł oddychać i widzieć pod wodą. Na koniec przyszła kolej na Ardo, który tupnął a spod jego łap wypłynęły fale.

- SUPER!-krzyknęła chóralnie szóstka piesków, potem zamerdali swoimi ogonami. Byli prze szczęśliwi.

- Teraz Victoria, Lavia, Colette, Lady, Dellicia, Rossita, Rose, Clara, Majla, Briana, Rosa oraz Roxy. Waszą mocą dziewczyny jest zabójcze piękno i nieziemski głos.-wytłumaczyła im biało-ruda Cocker Spaniel. Mimo to nadal miała pełnię powagi w spojrzeniu.

- Ale przecież Lucy umie śpiewać.- zauważył Max, który na myśl o jego miłości lekko zarumienił się a wzrok uniósł do góry.

- Ok, ale chyba jej teraz nie ma. A tak poza to tylko moce.-warknęła zirytowana Tetradi. Piesek smętnie przyznał jej rację i popatrzył na własne łapy.

Suczki zaczęły śpiewać chóralnie, każdy był oczarowany grą ich głosów. Pieściły one delikatnie uszy, czasem wznosząc się na wyższe dźwięki. Po krótkim koncercie przyszła kolej na omówienie kolejnych mocy.

-Tłumaczę moce dalej.-mówiła suczka poważnym tonem głosu.-Widzę, że jest Was trochę to skracam. Medycy mogą uzdrawiać. Wszyscy agenci i szpiedzy mają wyostrzone poszczególne zmysły, mowa tu o wzroku, węchu i słuchu. Tracker możesz słyszeć różne dźwięki i oceniać ich odległość. Eryk Ty nosisz okulary zatem zapewne masz ostrzejszy wzrok a także wykonałeś dobrze wcześniej obliczenia odległości na oko. Wszystkie inne pieski takie jak Ares, reszta załogi Valki siła oraz woda. Piloci, policja powietrzna-powietrze. Ratownicy górscy-lód, śnieg.

Tetradi kontynuowała, wymieniła jeszcze moce psów konstruktorów, czyli piasek a także Ashiry i Bites'a. Przyszła kolej w jej wypowiedzi na resztę.

- Valka. Twoja moc to umiejętność czytania w myślach i kontrolowania umysłów wrogów. Tak jak i Ty Viki.-mówiła Tetradi. Obydwie suczki zawyły bardzo głośno. Potem zamerdały ogonami.-Rusty- Ty masz moc kontrolowania pogody, tak jak Tobi oraz Hera. Zaś Thunder- pioruny. Teraz Sunset i Tomira Waszą mocą jest jasność. Malcolm możesz wytwarzać infradźwięki szkodliwe dla wrogów. A gdy masz instrument w pobliżu możesz ich hipnotyzować. I nie pytajcie skąd to wiem, bo widzę po Waszych odznakach i zawodach. -Astronauci mają moc gwiazd i kontroli ciał niebieskich.-suczka wzięła głębszy oddech. Potem ponownie kontynuowała.-Clif potrafisz teleportować siebie i innych. Coral , Amber, Michael i Shiraz! Waszą mocą jest ziemia i możecie robić trzęsienia ziemi lub i itp. Nika, Marshall, Barnim,Lenny, Bites, Dilara, Laika, Sage Wasza moc to jest ogień. Możecie podpalać, albo gasić. Delilah twoja moc to niewidzialność to samo tyczy się Inez. Carlie i Ares Wy także macie nadnaturalną siłę. Obi, pieski mi o Tobie dużo mówiły...*jesteś zbyt dużym optymistą*-przecedziła pod nosem suczka.-Ale potrafisz rozbawiać wrogów. Harry-telekineza. Wytwarzanie i przyrządzanie jedzenia- Vitto oraz Stefan. Zaś pnącza to moc Esmeraldy. Wszyscy możecie kontrolować czasem! WSZYSCY BEZ WYJĄTKU ! MOŻECIE ZATRZYMYWAĆ CZAS, LUB PRZENOSIĆ SIĘ W CZASIE! Dodam że jeśli ktoś chce zatrzymać czas a nie chce, żeby reszta była "zamrożona" niech zwoła ich koło siebie i niech wtedy zatrzyma czas . Nie ma czasu do stracenia i nie możemy spowalniać tempa podróży ćwiczeniami, wszyscy umiecie je wybitnie! A teraz prześpijcie się. - powiedziała Tetradi, po czym wyszła szybkim krokiem z pokoju.

Pieski wszystkie wyprężyły dumnie piersi, były zaskoczone swoimi mocami, ale jednak zaczęły ziewać. Zanim Tetradi wyszła przystanęła przy drzwiach i zawołała do piesków:

-Jest lato. Lato nawet nocną jest upalne w tych regionach, Sherda Was zaprowadzi do altanki.

  • Zmiana sceny odznaka Psiego Patrolu

Psi Patrol leżał już w białej, ogromnej altance i wypoczywał. Patrzyli się na białe zdobienia, które przypominały pędy winorośli. Nad nimi górowało kruczoczarne niebo. Na nim błyszczały gwiazdy. W tle znajdował się pustynny kanion. Wszystko skąpane w blasku księżyca, którego faza była blisko pełni.

- Nie mogę się doczekać jutra... - wyszeptała Kasumi, przez wpół zamknięte oczy. Głowę trzymała na przednich łapach.

- Ja też. - dodał Victor, po czym Wilk przytulił pyszczek do pyszczka Labradorki. Obydwa psy uśmiechnęły się.

Gdy oni tak spali, w znacznie mniejszej altance. Bardziej prostej siedziała Tetradi i spoglądała w niebo. Zazwyczaj tego nie robiła, ale miała ochotę pobyć na świeżym powietrzu. Siedziała wyprostowana.

-Teraz znów myślę, o tym co zaszło...och...tak mi przykro...powinnam Ciebie uratować tamtego dnia... szepnęła Tetradi, po czym smutno zwiesiła pysk w dół. Uniosła lekko do góry lewe ucho, gdy usłyszała ruch zza jej plecami.-Wyjdź z cienia, słyszę Cię.-zawołała głośno i odwróciła się.

-H-hej Tetradi...chciałbym Ciebie przeprosić...-odpowiedział głos należący do szczenięcia, z cienia wyszedł Fuergo. Tetradi wywróciła oczyma. Nie lubiła szczeniąt.

-Tia...następnym razem młody weź pomyśl, a nie teleportuj się byle gdzie.-rzuciła ostrzegawczo suczka, wzrokiem dając wyraźnie do zrozumienia. Fuergo spuścił głowę oraz ogon w dół.

Nastała krótka niezręczna cisza. Teraz Tetradi stała i patrzyła się na małego Border Collie. Ogonem biła niecierpliwie.

-To ja idę do mamy...-odrzekł po chwili Fuergo, po czym wskoczył do środka pomieszczenia.

  • Zmiana sceny odznaka Psiego Patrolu

Nastał ciepły poranek, słońce rzucało pomarańczowo-czerwone światło, w którym były skąpane pieski. Cichymi susami do altanki piesków wskoczyła Tetradi. Stanęła oda na samym jej końcu i krzyknęła:

- Wstawajcie!

Z początku pieski marudziły, bo były wycieńczone, ale szybko się obudziły. Sherda przygotowała śniadanie, a po jego zjedzeniu Psi Patrol wraz z Tetradi jako ich przewodniczką wyruszyli w długa drogę. Minęli pustynny kanion i dotarli do lasu na jakiejś nizinie. W oddali nadal malowały się grzbiety gór z piaskowca. Stanęli na skraju lasu. Victor uniósł ogon do góry ostrzegawczo.

- CII. - uciszył wszystkich zielonooki Wilk. Po czym zaczął węszyć górą. Obok masywnego Wilka stanął Kaiden.

-Coś słyszę...kroki. Poruszają się bardzo szybko i jest ich wiele.-odparł cicho niebieskooki Gerberian Shepsky. Psi Patrol zbił się bliżej siebie, stając w kole a pozycje mając gotowe do walki. Zza nimi rozciągała się wysoka zielona trawa. W tle malowały się góry z piaskowca. Wtem zza krzaków wyskoczyły liczne psy, a powietrze rozdarł krzyk:

-POMOCY!

Pieski odwróciły się i zobaczyły jak masywny Doberman, ubrany w mundur chudą łapą przytrzymuje Sunset. Suczka pyrgała się pod nim. Malcolm warknął wściekły i skoczył w stronę atakującego jego żonę psa. Ale w brązowego Kundla uderzył drugi pies, z boku. Był to Buldog Angielski.

- Zostaw mnie! - warknęła Sunset po czym uniosła prawą łapę do góry. Rozbłysło bardzo jasne światło. Doberman odsunął się do tyłu z jęknięciem bólu, a łapą zakrywał oczy. Malcolm szybko uwolnił się spod ciała Buldoga dzięki infradźwiękom. Następnie powalił dzięki tej samej mocy Dobermana. Jego wysokie, muskularne, chude czarno-podpalane ciało runęło bezwładnie na trawę.

Wszyscy rzucili się do walki. Powietrze rozdzierały wściekłe warkoty, poszczekiwania psów. Psy, które umiały walczyć zwinnie omijali przeciwników oraz ich ciosy. Następnie zadawali swoje. Ponownie powietrze przeszył przerażony krzyk suczki:

- POMOCY! POMOCY!

Walczący Gray, łapą przytrzymał wrogiego psa. Usłyszał wołanie o pomoc jego żony. Wziął go w zęby i cisnął daleko w trawę. Biegł susami w stronę jego żony. Gdy był wystarczająco blisko widział Owczarka Niemieckiego, który zbliża swoje szczęki z odsłoniętymi kłami do szyi Victorii.

- PRZEGIĄŁ! - krzyknął po czym z nadnaturalną siłą zepchnął go z ukochanej. Stoczyli krótką walkę. Tarzali się w trawie, raz na górze był Gray drugi raz wrogi pies. Potem niebieskooki syn Chase'a i Everest wyrzucił drugiego psa w niewielki rów. Skoczył tam. Rozległo się bolesne skamlenie. Chwilę potem wróg padł trupem. Z jego szyi sączyła się na ziemie wąska strużka szkarłatnej krwi.

Shira wodą policzkowała wrogie psy, albo moczyła je zalewając na chwilę oczy. Suczka śmiała się wesoło, lecz triumfalnie. Okazję wykorzystywali Tofik oraz Kieł, którzy atakowali z tyłu. Na końcu lasu na lekkim wzniesieniu terenu, tuż przed rowem masywny Cane Corso mierzył Valkę wzrokiem swoich zwężonych w szparki oczu.

- I CO MI ZROBISZ PIESKU?!-zakpił, a jego oczy otworzyły się bardziej. Na koniec zaśmiał się swoim niższym tonem głosu. Valka straciła po takiej drwinie cierpliwość.

- TO!- odparła z krzykiem Valka po czym wzięła broń, zza pasa, był to rewolwer i postrzeliła go w nogę. Zębami nacisnęła za spust.

- AU! - zawył pies z bólu i skoczył do tyłu. Potem spojrzał wściekle w oczy Valki, żółte oczy suczki rasy Pies Grenlandzki zaświeciły się lekko. Pies zastygnął wyprostowany. Ona zaś stała lekko przykucnięta. Udało jej się wejść do jego umysłu. Pomyślała chwilę, co ma on powiedzieć, po czym ona przemówiła jego głosem w jego ciele.-ODWRÓT! NIC TU PO NAS

Mocno zdziesiątkowane psy uciekały w głąb lasu, często przeskakując przez krzewy. Sam pies zaczął uciekać, potem Valka wyszła z jego umysłu. Zadowolona suczka, wyprężyła dumnie pierś do przodu. Na trawie leżeli i dyszeli jej przyjaciele.

- Wszyscy cali? - zapytała Youki podnosząc się na równe łapy. Wzrok jej pięknych niebieskich oczu był delikatny i troskliwy.

- Tak...chyba...- jęknęła Briana, patrząc po wszystkich pieskach uważnie, a zwłaszcza czy Dylanowi się nic nie stało podeszła do niego i zapytała czy nic mu nie jest, jednak on pokręcił przecząco głową.

- A widzieliście jak Astro Viggo, Kaito, Nibru i Heks ciskali w nich mini meteorytami? - powiedziała zachwycona Inez, ogon suczki merdał we wszystkie strony.

- TAK! A zwłaszcza mój kochany Kaito! - powiedziała Savannah przytulając głowo się do jego klatki piersiowej. Golden Retriever polizał suczkę między uszami.

- Dylan Ty też byłeś świetny. - powiedziała z dumą Briana, potem polizała pieska po pyszczku.

- I WY byliście mega! - powiedziała Aurora do Sage'a i Vigga. Oba psy uśmiechnęły się bardzo szeroko. Ich ogony merdały we wszystkie strony.

- Aww.. Dzięki Ari to nic wielkiego! - odparli rumieniąc się. Suczka podeszła do nich i przytuliła się. Mimo to Clif, zauważył pewną mądrą rzecz:

-Musimy iść dalej. Mogą wrócić. I to lepiej przeteleportujmy się.

Psi Patrol oraz Tetradi pokiwali zgodnie głowami. Wszystkie pieski zbiły się bardzo ciasno i blisko Mastiffa Angielskiego w zielonej obroży. Potem zniknęli bardzo szybko, a potem pojawili się na miejscu podobnym do tego, na którym znaleźli się od razu po przybyciu. Mimo to klif był bardziej zaokrąglony, a teren otoczony skałami dookoła.

- Zbliża się noc pieski, a noce tutaj są niebezpieczne. - oznajmiła Tetradi, patrząc w ciemniejące niebo. Od góry rozciągał się niebieski pas, a na dole pomarańczowy.

- Rozbijmy tutaj obóz. - powiedział wskazując łapą Volvo miejsce obok wielkiego głazu. Pieski zgodnie pokiwały głowami. Sofia oraz Lani przyniosły chrust na ognisko. Barnim skierował na nie łapą, a spod opuszki buchnął ogień.

- Ja ochronię nas polem ochronnym. - zaoferowała się Kasumi, po czym wytworzyła pole ochronne. Było ono takie samo, tak jak w jaskini.

- Świetnie a ja będę stał w razie czego na straży! - dodał Victor, siadając na skraju klifu, jednak nadal bardzo blisko Kasumi.

--Dobrze, może coś znajdziemy do jedzenia.-rzekła Coral. Vitto wytworzył dla piesków sałatki z dodatkami mięsa. Stefan zaś pomagał ojcu przygotować.

-Jak tu ciemno...-zaskomlał Tracker przytulając się do łapki Coral. Suczka polizała męża po głowie. Psiak posłał jej bardzo wdzięczne spojrzenie. Nagle zaburczało w czyimś brzuszku. Pieski odwróciły ich głowy i zobaczyły jak Rubble siedzi zawstydzony.

- Trochę jestem głodny...-szepnął Buldog Angielski, mając barki lekko wyżej niż linia głowy i szyi. Rosa zachichotała i polizała pieska.

-Wkrótce będzie jedzenie.-odrzekła Pudelka, owijając ogon wokół jej łapek.

Vitto kończył przyrządzać jedzenie, a Stefan je podał. Każdy zjadł posiłek z apetytem. Znad miski jaką wytworzył Stefan, głowę podniósł Chase, który przemówił ze śmiechem w jego głosie:

- Rubble od kiedy Cię znam ty zawsze byłeś głodny!

Rubble oraz pieski wybuchły śmiechem, każdy śmiał się dobrą chwilę. Potem ozwał się Zuma, który popatrzył najpierw na psiego lidera piesków, a potem na resztę:

- Zgadzam się z Tobą! Kto chce pić?

- JA!! - krzyknęły chórem pieski i wywiesiły swoje różowe języczki na dolną szczękę. Merdały ogonami.

- No dobrze.- odpowiedział z zadowoleniem piesek, potem z łapy psa pojawiła się woda i z pomocą Rubble'a, który utworzył szczelinę nalali ją. Pieski mogły zmoczyć swoje gardła.

Późno wieczorne niebo, przykryło się granatowymi wręcz czarnymi chmurami. Były one bardzo wypiętrzone.

- CHYBA ZBIERA SIĘ NA BURZE! - powiedział zachwycony Rusty zrywając się na równe łapy ogon Labradora chodził we wszystkie strony.

- Wybacz, ale lepiej by burzy teraz nie było. Zaradzę temu.-oznajmił poważnie Tobi patrząc się na Rusty'ego z powagą. Labrador spuścił ogon i nic nie powiedział. Tobi spojrzał na niebo po czym rozwijał chmury burzowe.

Tymczasem przy ognisku Kajtek z dużą troskliwością leczył ranę Astro. Suczka miała ją na tylnej prawej łapie. Psiak przytrzymywał białą łapkę do rany. Suczka syknęła z bólu.

- Jeszcze chwilkę Astro.- powiedział Kajtek przytrzymując łapkę. Popatrzył na suczkę rasy Owczarek Australijski ze współczuciem.

- AU! BOLI TA RANA. - jęknęła Astro. Mimo to wkrótce było po wszystkim. Najpierw rana zabliźniła się, a potem zniknęła całkowicie. Kajtek odszedł od suczki i ziewnął potężnie. Położył się pod głazem, który u góry miał ścianę przypominającą sufit.

  • Zmiana sceny odznaka Kajtka

Pieski położyły się spać. Shira zagasiła ognisko wodą. Było w obozowisku całkiem ciemno. Hutch rzucał się przez sen. Widział okropną bitwę, samoloty latały nad głowami jego oraz piesków. Wtem obudził się. Był już świt, mimo, że sen wydawał się być bardzo krótki. Zobaczył jak na skraju obozowiska siedzi Tobi. Piesek patrzył się w niebo..

- O, widzę,że wstałeś. - odparł zaspany Hutch. Rottweiler następnie ziewnął bardzo potężnie.

- Tak, dzisiaj wstałem dość wcześnie.- odpowiedział bardzo spokojnie psu zielonooki psiak odwracając lekko głowę do tyłu.

- Wiesz co ? Dzisiaj miałem dziwny sen. - zaczął Hutch siadając trochę z tyłu. Tyłem był przy samym ognisku.

- Tak? Jaki? - zapytał Tobi unosząc w zaciekawieniu brwi do góry.

- Widziałem jakby ogromną bitwę...ale w poprzedniej wizji podobnej nie widziałem- mówił Hutch patrząc się przed siebie, na swoje łapy albo na kolegę z drużyny.

-Ciekawe...-skomentował cicho Tobi i pokiwał powoli głową. Potem nastała cisza.-Może chodziło o dzisiejsze wydarzenia?-zasugerował Rottweilerowi Kundelek. Hutch pokiwał głową.

Siedzieli potem w ciszy, patrząc jak spoza chmur wychodzi bardzo leniwie słońce. Wkrótce pobudziła się reszta piesków.

-*Ziewanie* Dzień dobry kochanie! O i dzień dobry Hutch.- przywitała się Sofia, lekko cofnęła głowę w zaskoczeniu na widok Rottweilera. Obydwoje przywitali się z suczką.

- Wiecie miałem proroczy sen...-zaczął powoli Hutch. Pieski zastrzygły uszami, a potem poderwały się na cztery równe łapki. Zapytały go chóralnie:

-Jaki?

- Tobi zinterpretował to tak, że dzisiaj odbędzie się ta bitwa, a wojna zakończy się.- wyjaśnił zainteresowanemu Psiemu Patrolowi oraz Tetradi, Hutch.

- A zatem zjedzmy i ruszajmy, skoro czeka nas bitwa. Spędźmy razem w spokoju ostatni poranek. - powiedziała Victoria. Pieski pokiwały głowami na znak zgodą z piękną suczką rasy Syberian Husky. Zjedli, jednak po posiłku Roxy zadała pytanie:

- Ale jak wygramy to zostaniemy przeniesieni do naszego świata?

Zielonooka Border Collie skierowała spojrzenie jej oczy na Tetradi. Suczka popatrzyła się na nią i bardzo powoli pokiwała głową.

-Niestety tak... - odparła Tetradi. Roxy oraz pieski posmutniały trochę na tą wieść, a jednocześnie się ucieszyły. Każdy miał mieszane uczucia. Chwilę jeszcze siedzieli w miejscu, do momentu gdy to Tetradi zarządziła wymarsz z obozu:

-Chodźmy! Znam drogę.

  • Zmiana sceny znaczek Roxy

Po podróży, która trwała poranek dotarli na pustynię. Po bokach unosiły się ogromne góry z piaskowca oraz wydmy. W utworzonym dole znajdował się szaro-żółty budynek. Niebo przykryte było ciemnożółtymi chmurami. Gdzie nie gdzie widać było kawałek błękitu.

- Akurat jesteśmy koło jego bunkru... - szepnęła Tetradi, będąc przykucnięta zza jedną z wydm. Pieski pokiwały głowami.-Musimy go jakoś wywabić...a także gwardię...teren jest zbyt dobrze chroniony...- dodała.

-Mam pomysł.-szepnął Solo. Psi Patrol zbił się w ciasną grupkę blisko psa rasy mix Szpica i Rottweilera w zielonej obroży na swojej szyi. Zaczął on szeptać. 

  • Zmiana sceny odznaka Chase'a 

Zza wydmy wyskoczył Obi. Żwawym krokiem szedł przed siebie. Gdy dotarł do miejsca, gdzie utworzone są dwie ściany z piasku wziął parę głębokich oddechów i zaczął wrzeszczeć w niebo głosy:

- Tralala! LA LAA!

- CO TO ZA WRZASKI? - rozległ się gruby głos należący do Tervurena, który wraz z Pitbulem stał przed wejściem do bazy a zarazem bunkru. Mieli przerzucone przez klatki piersiowe karabiny. Wytężyli wzrok w poszukiwaniu źródła dźwięku.

- LAAAAAA ! LAAA! OBICORN! FALA LA! AA! - wrzeszczał Obi tylko głośniej. Psy zauważyły go warknęły. A następnie Pitbul dotknął skanera zza sobą i zaczął coś do niego mówić. Niebieskooki psiak.

Początek muzyki: Kandea's Death pt.1

Raptem metalowe drzwi rozsunęły się na początku wyszły psy, a w środku szedł wysoki Anatolian. Na głowie nosił beret wojskowy, a wzrok miał poważny, pewny siebie i chłodny. Zobaczył Obi'ego, coś powiedział do Husky'ego stojącego po jego lewej stronie. Pies załadował karabin. Miał już strzelać. Całe zajście w napięciu obserwował Psi Patrol. Byli schowani za wydmą.

- TERAZ!-krzyknął Chase, gdy Husky wymierzał w mieszankę Wilka z Labradorem. Zza Owczarkiem Niemieckim niczym fala futer wyskakiwały pieski.

Wszyscy rzucili się w sam wir bitwy. Tylko przy samym Anatolianie została czwórka piesków, która była jego personalną gwardią. Niektórzy zaczęli strzelać, ale Henry odpychał pociski od swoich przyjaciół. Na środku pustkowia szalała bitwa. Powietrze co chwila rozdzierało wściekle szczekanie, warczenia a także strzały. Anatolian szepnął coś do psa, który stał po jego lewej stronie. Tamten coś przemówił do urządzenia na łapie. Nie trzeba było wiele czekać, aż z tyłu bazy wyleciały czarne myśliwce, które przypomniały trochę łowców a trochę tradycyjne myśliwce. Odgłos ich silników rozdzierał powietrze.

- AMY! - krzyknął Clif, chcąc poinformować żonę. Mastiff Angielski skończył walczyć z przedstawicielem swojej rasy. Kundelka zastrzygła uszami na dźwięk swojego imienia. Podniosła głowę do góry. Zaczerpnęła głośno powietrza. Zaczęła kręcić łapami w miejscu, tworząc wir powietrza. Wessał od myśliwce, a następnie suczka odepchnęła je. Powodując, że rozbiły się na jednej z gór.

Dwóch żołnierzy zaatakowało od tyłu Gray'a. Najpierw pies kopnął Kundla w pysk, a potem skoczył na plecy Rottweilera. Warczał wściekły, a także gryzł bezlitośnie swoich przeciwników. Fruwali oni w powietrzu niczym pył. Na pomoc psu przyszedł Ares, który odciągnął pierwszego psa. Zaczęli walczyć. Skakali sobie co chwila do gardeł. Potem pies wziął przeciwnika za kark i wyrzucił. Los przeciwnika Gray'a był podobny do losu przeciwnika Aresa. Nie mieli szans. Ratownicy górscy wytworzyli zamieć śnieżną, oraz oblodzenie na którym poślizgnęli się psi żołnierze wypuszczając broń z pyszczków. Każdy walczył zażarcie, Psi Patrol miał przewagę dzięki swoim mocom. Valka z największą łatwością przejęła kontrolę nad umysłem Kai, z którym walczyła. Pies uciekł z podkulonym ogonem. Suczka rasy Pies Grenlandzki kłapnęła zębami za nim.

-ZA WSZYSTKO CO MI ZROBILIŚCIE!-warknęła Tetradi, po czym posłała pocisk ognia w stronę jednego z żołnierzy. Pies odleciał do tyłu, upadł na bok, ale już nie wstał.

-Ooo...jak słodkie...jesteś sama.-drwił z Niki, Owczarek Belgijski. Suczka stała przyciśnięta do podnóża góry. Warknęła groźne. Jednak to nie wzruszyło napastnika. Nagle zawołał jakiś głos z tyłu. Kątem oka Nika widziała jeżącą się ze wściekłości Skipper.

- ODSUŃ SIĘ OD NIEJ!-warknęła Borzoj. Pies odwrócił uwagę od Dalmatynki. Ta posłała w niego pocisk z ognia. Zaskomlał po czym uciekł. Anatolian będący prezydentem wrogiego państwa szczeknął w szale gniewu.

Oddziały Arei powoli malały. Zaś Psi Patrol z Tetradi walczyli niezłomnie. Gdy jakiś Doberman chciał zaatakować Sage'a zielonooki Owczarek Niemiecki zablokował mini krąg ognia. Przestraszony napastnik zaczął wyć. Jednym susem przeskoczył płomienie, jednak uciekł. Nie opodal psa walczył Viggo, który ciskał w przeciwników meteorytami. Kątem oka Kundel zauważył jak od tyłu Sage'a zachodzi ten sam pies co wcześniej.

- SAGE UWAŻAJ! - krzyknął Viggo, odwracając swoją głowę. Uniósł łapę do góry i trafił Dobermana meteorytem. Raniony pies upadł na ziemię. Zaskoczony Sage obrócił się do tyłu. Wziął głośno powietrze widząc za sobą ciało Dobermana.

- E...Dzięki.-podziękował psu Sage ze zdziwieniem, ale i szczerością w swoim głosie.- Nie wierzę, że to mówię, ale uratowałeś mi życie Viggo, jeszcze raz dziękuje.-dodał.

- Nie ma sprawy ja też sam nie wierzę, że to mówię.-udzielił odpowiedzi brązowooki psiak. Na koniec uśmiechnął się lekko.

Savannah zablokowała atak przeciwników ścianą wody, to dało szansę Shirze, Brooklyn i Zumie aby zaatakować od tyłu wrogów. Spętali ich wodą. A następnie dzięki Aurorze wyrzucili daleko. 

- Głupi lewe!-zadrwił Jamnik, celując laserem w Ashirę. Ona odwróciła się do tyłu. Zmarszczyła w złości czoło.

- GŁUPI LEW?! ROAH!-zaryczała Lwica z farbowaną grzywką, zza jej pleców wyleciała ściana piasku, która zablokowała widoczność przeciwnikowi. Potem wpuściła go w wir piaskowy. Przerażony wrzeszczał, aż jego krzyki nie umilkły.-Jeden-zero! O tak! - dodała Ashira, na koniec podskoczyła lekko do góry.

Gdy jakiś z żołnierzy Arei, groził Hope, a nawet przystawił jej karabin między oczy z boku zaatakował go wściekły pies. Wywrócił go a potem zaczął gryźć bardzo dotkliwie.

- WRR! NIE WAŻ SIĘ TKNĄĆ HOPE!! - krzyknął rozwścieczony jak nigdy Eco, lądując na plecach przeciwnika, który upadł pod ciężarem.

Przyszła pora na ostatnią fazę planu...Wszystkie suczki obdarzone mocą śpiewu zaczęły śpiewać niczym syreny. To zwabiło wszystkich żołnierzy, nawet personalną gwardię Anatoliana. Gdy zbliżyli się na wystarczająco bliską odległość wyskoczyły wszystkie pieski, a Gray krzyknął z całych sił:

- ZA WSZYSTKICH!

Łapy mieli wysunięte do przodu. Niczym pociski lądowali na swoich przeciwnikach. Tumany piasku i pyłu pustynnego unosiły się w powietrze gdy na ziemi lądowały wrogie psy przygniecione przez Psi Patrol. Wkrótce żołnierze Arei, uciekli daleko przed siebie. Niektórzy padali trupem na ziemie. Pieski połączyły razem siły. Anatolian został wraz z ostatnim strażnikiem. Skinął głową. Wysunął się z ziemi ogromny laser, swój promień wymierzył w pieski...Psi prezydent stał bardzo pewny siebie. Mimo przewagi liczebnej nadal nie tracił pewności siebie. Jednak nagle Strażnicy Ziemi połączyli ziemi wraz z Tetradi i falą swoich mocy powalili Anatoliana. Potem doskoczyli do niego. Chase przyszpilił go do ziemi, a powietrze przeszyło szczeknięcie...ciało prezydenta Arei zamarło w wieczny bezruchu...

Koniec muzyki.

Oczy Anatolian miał otworzone szeroko. Z jego gardła nadal tryskała krew, a z czoła sączyła się cienką strugą. Nie żył tak po prostu...Jego pokonanie nadal dochodziło do piesków. Czyżby tak szybko przyszło im zwycięstwo? A jednak...Tetradi warknęła w jego kierunku. Pieski odeszły na parę metrów od bazy.

- GRAY! - krzyknęła Victoria w stronę swojego męża.

- VICTORIA!-odkrzyknął Gerberian Shepsky.

Wraz z innymi parami przytulili się do siebie. Gdy zakończyli przetransportowali się do sali, w której poznali właśnie Tetradi. Metalowe drzwi rozsunęły się i wybiegli na przywitanie Sherda oraz Fuergo. Wtedy szaro-biała Border Collie zaczerpnęła w przerażeniu głośno powietrza. Everest zaskoczona przekrzywiła głowę, co ją przeraziło. Opuściła wzrok na dół a z jej gardła wydobył się stłumiony okrzyk.

-Blakniemy...-szepnęła lawendowo-fioletowa Husky.

- Ja nie chcę Was zostawiać... - jęknęła smutno Dilara.

- Ja też. - odparła Nika kiwając głową.

- Tetradi, Sherda, Fuergo! Dołączcie do nas! Mogą prawda Chase? - zaproponowała Delilah, po czym popatrzyła na Owczarka Niemieckiego czy wyraża zgodę. On skinął głową na znak zgody. Cocker Spaniel zastanowiła się na chwilę...potem popatrzyła na pieski i Sherdę z jej synem.

-Prosimy!- poprosiła Shiraz.

Suczka pokiwała głową wraz z pozostałą dwójką. Wtedy rozległ się jasny błysk. Tetradi zamknęła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła, że stoi na trawie przed wysoką białą wieżą o czerwonym dachu.

- Gdzie my jesteśmy? - zapytała Sherda, rozglądając się na wszystkie strony. Była zaskoczona nowym światem.

- Jesteście w naszym świecie amigos.-odpowiedział radośnie Tracker. Psi Patrol zawył radośnie. Zauważyli, że jest już ranek. Z bazy wybiegają szczeniaki, a za nimi Ryder. Przytulili się do swoich rodziców, a Junio przystanęła na chwilę w miejscu. Wzrok małej suczki spotkał się z wzrokiem Fuergo.

-Jesteście! Nie było Was całą noc!-krzyknął Ryder z ulgą w jego brązowych oczach. Potem popatrzył zaskoczony na trójkę nowych psów. Do przodu wystąpił Chase.

-Wszystko opowiem Ryder sir...-mówił Owczarek Niemiecki, po czym uśmiechnął sie na koniec do bruneta.

Obraz się unosi do góry.'''KONIEC

Advertisement